22 marca 2016

Co czytałam i oglądałam w lutym - podsumowanie

muskajac-aksamit-b-iext8610571Skończyłam wreszcie czytać "Muskając aksamit" Sarah Waters, o której wspominałam w styczniu, a nad którą zeszło mi jakoś ze dwa miesiące. Mimo szczerej sympatii do Autorki, która napisała świetną, przewrotną "Złodziejkę" i wciągającą gotycką powieść "Ktoś we mnie", tę książkę zmęczyłam z trudem. Owszem, ciekawe jest spojrzenie na Londyn przełomu XIX i XX wieku od strony, której dotąd w literaturze trudno było szukać, więc tło w porządku, ale fabularnie nudnawo, choć dzieje się dużo. Nie lubię romansów, a to był jednak romans, tyle że lesbijski. W dodatku Autorka tak się rozpędziła w opisywaniu świata od strony homoseksualnej, że w pewnym momencie wszyscy heteroseksualni zeszli do podziemia, zaczęli stanowić szare tło wydarzeń, a główna bohaterka mogła wybierać w dziewczynach, jak w ulęgałkach, w co jakoś nie chce i się wierzyć.
Nancy Astley, młoda dziewczyna o dość przeciętnej urodzie i ładnym głosie, miała spędzić całe swoje życie w sposób bardzo konwencjonalny, opuścić rodzinną gospodę i sprawianie niezliczonych ostryg, żeby wyjść za mąż i rodzić dzieci. Jedno teatralne przedstawienie odmieniło jej życie - pozwoliło odkryć pociąg do ślicznej panny Kitty, a tym samym do własnej płci, zawiodło do garderoby, a potem na scenę, stamtąd na ulicę, a dalej niezwykle krętą drogą do akceptacji siebie i szczęśliwej miłości. Po drodze Nancy odkrywa, a my z nią, tajniki życia artystów rewiowych, homoseksualnych prostytutek, bogatych i zdeprawowanych safistek, dzielnych sufrażystek i działaczy społecznych.


dziwny-przypadek-psa-nocna-pora-b-iext7867300W przeciwieństwie do powieści Waters, książka Marka Haddona "Dziwny przypadek psa nocną porą" wciągnęła mnie od pierwszej strony. Pomysł fabularny dużo mniej skomplikowany niż w "Muskając aksamit" - mały dramat małżeństwa z chorym dzieckiem - można by go streścić w trzech zdaniach. Za to wykonanie mistrzowskie, fantastyczna podróż do wnętrza umysłu chłopca cierpiącego na zespół Aspergera. Bardzo prawdziwi bohaterowie, nie papierowi, niejednoznaczni.
Świat powieści nie jest czarno-biały, nad czym bardzo boleje 15-letni Christopher Boone,  który za nic nie może połapać się w tych wszystkich odcieniach szarości. Przez to nie lubi opuszczać domu, który funkcjonuje według jasnych zasad (w pocie czoła wypracowanych przez jego ojca), ani stykać się z obcymi ludźmi, bo ich zachowanie trudno zrozumieć (mogą mówić jedno, ale myśleć drugie, jednym grymasem zmieniać sens swojej wypowiedzi, więc skąd właściwie rozmówca ma wiedzieć, o co im chodzi..). Mimo tego, kiedy pies sąsiadki zostaje znaleziony martwy, Christopher podejmuje się śledztwa, ale nie może sobie wyobrazić, jak daleko go ono zawiedzie. Książka opisywana jest często jako kryminał, co jest zupełną pomyłką, bo nie osoba mordercy zwierzaka jest tu istotna, a śledztwo jest pretekstem do zupełnie innej opowieści, o której ciężko pisać, żeby nie zdradzić zbyt wiele.


delirium-b-iext7142701No, dobrze, romansów może nie lubię, ale za to szalenie lubię młodzieżowe powieści o świecie alternatywnym, i tym mogę tłumaczyć sięgnięcie po trylogię "Delirium" Lauren Oliver. Polecała ją na swoim blogu Padma, a jej opiniom ufam. Przypadkiem natknęłam się w bibliotece na apetycznie gruby tom, zawierający wszystkie trzy części: "Delirium", "Pandemonium" i "Requiem" oraz dodatkowe opowiadania. Chociaż słowo 'miłość' jest tam odmieniane przez wszystkie przypadki, bardzo mi się dobrze tę dystopię czytało. Nie jest to może z mojej strony zachwyt na miarę "Igrzysk śmierci", sporo tu dłużyzn, po których wzrok mi się prześlizgiwał, zwłaszcza w pierwszej części, a i sam pomysł wydawał mi się zbyt naciągany. Nie da się jednak ukryć, że akcja mnie wciągnęła i to do tego stopnia, że cały dzień nie mogłam się doczekać, aż wieczorem (nareszcie!) złapię za książkę, a to mi się już dawno nie zdarzyło. Dwadzieścia lat temu pewnie byłabym wniebowzięta, bo nie da się ukryć, że grupą docelową już od dawna nie jestem.
Nastoletnia Lena żyje w świecie,  którym miłość została uznana za groźną chorobę, amor deliria nerviosa, i wyeliminowana za sprawą medycznego zabiegu, którym poddawani są wszyscy młodzi ludzie po ukończeniu szkoły (u dzieci zabieg mógłby być niebezpieczny). Dzięki temu rząd może bezproblemowo (jak się wydaje) rządzić potulnymi obywatelami, pozbawionymi głębszych uczuć i gwałtownych emocji, a nawet snów. Lena nie może się doczekać swojego zabiegu, który ma ją uchronić przed złapaniem wirusa, krążącego niebezpiecznie blisko jej rodziny - nie oparła mu się jej matka i kuzynka. Zanim jednak do zabiegu dojdzie, spotka na swojej drodze człowieka, który całe jej dotychczasowe wyobrażenie o świecie postawi na głowie.
Pierwszy tom jest dość mocno romansowy, za to w drugim zaczyna się już (rzecz jasna!) walka z systemem - wciągnął mnie do tego stopnia, że nie zauważyłam nawet, kiedy drugi tom przemienił się w trzeci i byłam bardzo oburzona, kiedy i trzeci się skończył... Na dokładkę są jeszcze niedługie opowiadania uzupełniające historię bohaterów drugoplanowych, ale to już takie dopowiedzenia na siłę.
Całość polecam, ale podkreślam, że to jednak przygodowe czytadło i nie należy oczekiwać arcydzieła.

Sarah Waters, Muskając aksamit, Prószyński i ska, 2009
Mark Haddon, Dziwny przypadek psa nocną porą, Świat Książki 2010
Lauren Oliver, Delirium, Pandemonium, Requiem, Wydawnictwo Otwarte 2015



*****


Filmowo miesiąc wypadł skromnie. Udało nam się obejrzeć trylogię z Julie Delpy i Ethanem Hawkem - Przed wschodem słońca, Przed zachodem słońca, Przed północą. Ciekawa rzecz, kino dwojga aktorów, kręcone na przestrzeni 20 lat. Pierwsza część powstała w 1994 r., druga 9 lat później, trzecia kolejne 9 lat potem. Aktorzy starzeli się, ekhem, dojrzewali, w tym samym tempie co bohaterowie. Co ciekawe, scenariusz do drugiej i trzeciej części stworzyli aktorzy do spółki z reżyserem. Dwa pierwsze filmy oglądałam lata temu, mając 15 i 25 lat, ciekawie było skonfrontować je z moim ponad 30-letnim ja i odkryć, że nadal do mnie przemawiają, ale odbieram je w nieco inny sposób.
Młoda Francuzka Celine i Amerykanin Jessie spotykają się w pociągu, w drodze do domów, zaczynają rozmawiać, a że rodzi się między nimi pewne pokrewieństwo dusz, postanawiają wysiąść  i kontynuować rozmowę przez jedną noc. Cały film jest o tym, jak chodzą po Wiedniu i rozmawiają, ale uwierzcie - wciąga. O czym są dwa kolejne filmy z tymi samymi bohaterami nie powiem, bo musiałabym zdradzić, jak się pierwsza część kończy. Warto zobaczyć samemu.

przed_wschodem_slonca1.jpg before-sunset-1doc_5584_0

Przed wschodem słońca / Before Sunrise reż. Richard Linklater (1995)
Przed zachodem słońca / Before Sunset, reż. Richard Linklater (2004)
Przed północą / Before Midnight, reż. Richard Linklater (2013)

2 marca 2016

Malina, ach, Malina

Podchodzę sceptycznie do książek pisanych przez celebrytów, a już pisanych dla dzieci w ogóle nie tykam, chociaż może niesłusznie. "Malinę" tknęłam i nie żałuję, a skusił mnie głównie tytuł, bo uwielbiam dziewczęce imiona owocowe i kwiatowe. Autorką jest Katarzyna Pakosińska, artystka kabaretowa, więc liczyłam na lekturę lekką i zabawną i wcale się nie zawiodłam.

Malina (cud-dziewczyna) liczy sobie 10 lat i chodzi do czwartej klasy. Ma przesympatycznych rodziców (mama Tosia jest aktorką, tata Adam podróżnikiem), ukochane babcie oraz irytującego sąsiada, a w jej mieszkaniu stoi stare radio z zielonym oczkiem. Radio, które okazuje się mieć bardzo tajemnicze właściwości, bo z jego pomocą można... podróżować w czasie. Dzięki niemu Malina może przekonać się, jak to było, kiedy jej tata, mały Adaś, wykazał się nadzwyczajną odwagą, a mama Tosia wybrała się na wagary. Odkrywa też, że babcia Marzenka była za młodą niezłą psotnicą, a jej mama, prababcia Irena, wielką romantyczką. Udaje się też Malinie udaremnić niecny plan sąsiada Drążka, sięgający kilkadziesiąt lat wstecz!


Malina to przemiła bohaterka, jest urocza, zwariowana i lubi pakować się w tarapaty, wzbudziła moją ogromną sympatię. Bardzo spodobał mi się też pomysł podróży w czasie do czasów dzieciństwa własnych przodków - myślę, że wielu dziecięcych czytelników uświadomi sobie dzięki temu, że - po pierwsze - mamusia czy babcia też były kiedyś dziećmi, a - po drugie - że ich dzieciństwo wyglądało inaczej, bo przypadło na inne czasy. Plusem są też zabawne ilustracje Kasi Kołodziej.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do dodatkowej "edukacyjnej" warstwy książki. W treść wplecione są różne trudne słowa i wyrażenia, wyjaśniane w didaskaliach (w sposób lekki i zabawny) oraz zadania dla czytelnika (napisz, narysuj itp.). Jak dla mnie, to za dużo grzybków w barszcz. Powieść powinna opowiadać wciągającą historię, jeśli ma jakąś warstwę edukacyjną, niech będzie wpleciona w akcję, a nie podana wprost. A jeszcze lepiej edukację zostawić książkom do tego przeznaczonym. W tym przypadku fabuła broni się sama i reszta tylko przeszkadza, ale może dla dzieciaków, które mają problem ze skupieniem uwagi na dłuższym tekście, te przerywniki będą właśnie zaletą.

Recenzja ukazała się też na blogu Książniczka i braciszek.

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...