23 lipca 2011

Lovely or not

Zostałam zaproszona do zabawy przez Balbinę 64 i Karolinę. Dziękuje, dziewczyny, takie wyrazy uznania są bardzo miłe i podbudowują mnie w chwilach blogowego zwątpienia. 
Zasady gry są takie:

1 - Na swoim blogu stwórz notkę o nominacji, podając przy tym link do osoby, która Cię nominowała.
2 - Napisz o sobie siedem rzeczy, których odwiedzający bloga jeszcze nie wiedzieli.
3 - Nominuj szesnaście innych osób (nie można jednak nominować osoby, która Ciebie nominowała),
4 - Zostaw na ich blogach komentarz, dzięki któremu dowiedzą się o nagrodzie i nominacji.

Punkt 1 wykonany.
Punkt 2 - przewin niżej.
Punkt 3 i 4 -  wybaczcie, nie potrafię nominować 16 blogów. Zaczęłam tworzyć listę, ale wybór akurat szesnastu, nie mniej, nie więcej, byłby całkiem przypadkowy i nie świadczyłby o niczym. Uwielbiam i czytuję wszystkie blogi, które obserwuję i które mam na liście w boczku oraz te nowe, które cały czas odkrywam. Jest ich znacznie więcej niż szesnaście. Poza tym - to duża liczba, więc myślę, że i bez mojego udziału każdy zostanie nominowany ;)

O mnie:

1. Nie mam telewizora. Pozbyłam się go, kiedy zorientowałam się, że przez trzy miesiące nie włączyłam go ani razu. Duży był, czarny, kurzył się jak nawiedzony i nie miałam cierpliwości w kółko go czyścić. Jedyny kontakt z tą maszyną mam u teściów i muszę przyznać, że reklamy oglądane raz na kilka tygodni są całkiem przyjemne - kolorowe, z muzyczką, migają wesoło... ;) 

2. Uwielbiam kuchnię indyjską i sushi, wszystko w wersji wege.

3. Przy jedzeniu nie czytam. Kiedy zamieszkałam z T. i zaczęliśmy wspólnie jeść posiłki, gapienie się w książkę wydało mi się samolubne. Teraz wspólnie przy jedzeniu oglądamy na laptopie seriale (podobno to fatalnie robi na trawienie, ale taką już mamy prywatną tradycję, a zresztą to kwestia wprawy - nawet rozkładające się trupy w Bones nie odbierają nam apetytu).

4. Nie umiem pływać. Ale się właśnie uczę i przed końcem roku będę pływać jak ryba. Zakład? A potem zacznę się uczyć konnej jazdy.

5. Kolekcjonuję hobby. Nie będę wyliczać, co lubię robić, bo to by zajęło dużo miejsca. Ostatnio na tapecie są lalki z modeliny. Takie jak ta z boku.
To jest Czerwony Kapturek, nadal w fazie tworzenia. Wkręciło mnie w postaci z bajek.








6. Reaguję agresywnie na "bynajmniej" używane w znaczeniu "przynajmniej". Resztę błędów potrafię przełknąć.

7. Urodziłam się siódmego i w niedzielę. Może dlatego moje marzenia zwykle się spełniają.

5 komentarzy:

  1. Lilybeth, powiem Ci, że mnie zaskoczyłaś. "Bones" lubię bardzo, ale nawet lekkiego śniadania wolę przy tym serialu nie jeść:) I życzę wytrwałości w nauce pływania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie. A dalej.... Podziwiam Cię, że zrezygnowałaś z telewizora. Ja co prawda nie oglądam właściwie telewizji, ale uwielbiam oglądanie ulubionych filmów na większym ekranie niż mój komputerowy. Więc telewizor mam. Zresztą dzieci by mnie pewnie zakrzyczały.
    Zawsze marzyłam, żeby nauczyć się konnej jazdy. Może to marzenie się kiedyś ziści? Kto wie?
    Powodzenia w nauce pływania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Milvanna - sama sobie się dziwię.Widać, znieczulica ;) Jestem przy czwartym sezonie i zaczynam mieć problem z konsumpcją, bo coraz bardziej stawiają na "obrzydliwość" znalezisk. Powiedzmy, że oczy mam w niektórych momentach zamknięte...
    Dziękuję :) Podchodzę do nauki drugi raz,poprzednio wtrąciła się siła wyższa i uniemożliwiła chodzenie na basen.

    Balbina64 - wiesz, to nie była jakaś świadoma rezygnacja. Nie potrafiłabym parę lat temu powiedzieć tak po prostu: "od dzisiaj nie będę już oglądać telewizji". Przez dwa lata mieszkałam bez telewizora, bo po prostu nie było mnie na niego stać. Potem przez kolejne 2 z telewizorem, ale tylko z dwoma kanałami - tyle odbierało. Jak już zamieszkałam z porządnym telewizorem z tv satelitarną, to się okazało, że wcale go nie włączam, bo się odzwyczaiłam... Z dziećmi pewnie ciężko jest zrezygnować - moje (potencjalne) będą "na telewizję" chodziły do dziadków ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też uwielbiam kuchnię indyjską, a z mięsa jadam tylko ryby. Kiedyś nawet ich nie jadłam, ale trudno mi w pośpiechu dobrze dietę zbilansować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Grendella - znam ten problem. Ja z kolei długo jadłam ryby (po porzuceniu mięsa) i odkąd je przestałam mam lekką obsesję na punkcie potencjalnych braków w diecie... Ale mam również obsesję na punkcie zanieczyszczenia wód, więc do powrotu do ryb też nie jestem przekonana. (Ale cicho sza, fioła jedzeniowego akurat nie chciałam tu ujawniać ;) ).

    OdpowiedzUsuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...